poniedziałek, 18 lutego 2013

Czas na monachijski walec

Przewaga Bayernu Monachium nad Arsenalem Londyn przed zbliżającym się dwumeczem jest niepodważalna w praktycznie każdym aspekcie. Forma sportowa, psychologiczna, jak i zwykła jakość "na papierze" wskazują na jednego, zdecydowanego faworyta tej rywalizacji.

Arsenal to dla mnie klub bardzo specyficzny. W kadrze ma zawsze wielu młodych i bardzo utalentowanych piłkarzy. "Przedszkole" Arsene Wengera potrafi zagrać kapitalne spotkania, jak i skompromitować się w sposób kompletnie niezrozumiały. "Kanonierzy" od 2006 roku nie zdobyli żadnego trofeum, nawet śmiesznego Pucharu Ligi. W tym roku podopiecznych francuskiego trenera można jednak wytłumaczyć z niepowodzeń w tych rozgrywkach. Arsenal odpadł przecież z finalistą tegoż pucharu. Czwartoligowym Bradford.

W sukces Arsenalu w Lidze Mistrzów nie wierzę. Nawet jeżeli będzie ich stać na sensacyjne wyeliminowanie Bayernu to i tak prędzej czy później polegną. Niestety dla kibiców Arsenalu w ostatni weekend stracili nadzieje na jakiekolwiek trofeum w obecnym sezonie. Na "Emirates Stadium" zjawiła się drugoligowa drużyna Blackburn Rovers, która oddając 6 strzałów zdobyła jedną bramkę (przy 24 Arsenalu) i awansowała do kolejnej rundy Pucharu Anglii. Marzenia prysły, a "Kanonierzy" na trofeum poczekają przynajmniej kolejny rok (nic mi nie wiadomo o organizacji w 2013 roku Audi Cup i zaproszeniu na niego Arsenalu, a w meczu o Puchar Paulanera raczej Podolskiego i spółki nie zobaczymy).

Takie troszkę ironiczne przedstawienie Arsenalu nie jest powodem mojej niechęci do tego klubu. Jest wręcz przeciwnie, bo po transferze "Poldiego" nabrałem do nich nawet maluteńkiej sympatii. Nie oznacza to jednak, że poczynania podopiecznych Arsene Wengera śledzę co tydzień. A co do Lukasa to mam nadzieję, że mój stosunek do niego nie zmieni się po najbliższym dwumeczu.

Osobiście Arsenalowi życzę zajęcia chociażby czwartego miejsca w lidze, które da szanse gry w następnej edycji Ligi Mistrzów. Mam nadzieję, że Bawarczycy im w tym pomogą i "wyrzucą" "Kanonierów" z elitarnej Champions League. Dzięki temu Arsene Wenger będzie mógł skupić się tylko i wyłącznie na Premiership.

Wśród wielu komentarzy kibiców Bayernu widzę obawę przed niektórymi piłkarzami Arsenalu. A to Walcott szybki (jak dla mnie "jeździec bez głowy"), a to Santi Cazorla wielka gwiazda ligi angielskiej (gdzie mu do Rooneya?), a to reprezentant Niemiec Lukas Podolski (jakby był taki rewelacyjny to dalej grałby w Bayernie). Panowie i Panie, spokojnie. Szacunek do rywala oczywiście jest, ale najważniejsze, żeby go mieli piłkarze i trener Heynckes. Kibice Bayernu niech skupią się na swoich gwiazdach, które robią troszkę inne wrażenie niż te z Londynu.

Jedyne czego sobie życzę to przełożenie formy z Bundesligi na Ligę Mistrzów. Starczy męczarni dla moich oczu, które były w Mińsku, Lille czy Walencji. Czas na monachijski walec, który przejedzie się poza granicami Niemiec.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz