piątek, 24 maja 2013

Kto wygra i dlaczego Bayern?


Przed nami już tylko godziny do wielkiego finału na Wembley. Bayern czy Borussia? Borussia czy Bayern? Ja jestem przekonany, że podopieczni Juppa Heynckesa nie zafundują znów swoim kibicom kolejnego dramatu. Czas na wielkie zwycięstwo i triumf! A poniżej przedstawiam kilka czynników, które mogą zadecydować o końcowym sukcesie bawarskiej ekipy.


UMIEJĘTNOŚCI

Porównując Bayern Monachium i Borussię Dortmund nie da się nie zauważyć, że umiejętności czysto piłkarskie są atutem Bawarczyków. Jedyną formacją w której wydaje się, że Borussia może mieć lekką przewagą jest napastnik. Wiadomo już dzisiaj, że barwach mistrza Niemiec zobaczymy w sobotę Mario Mandzukicia. Chorwat jest bardzo ważną częścią zespołu, jednak to od Roberta Lewandowskiego zależy znacznie więcej w kontekście gry ofensywnej swojej drużyny.

Szybkie porównanie jedenastek w stylu niemieckiego "Bilda":
Neuer - Wiedenfeller 1:1
Lahm - Piszczek 2:1
Boateng - Subotić 3:2
Dante - Hummels 4:2
Alaba - Schmelzer 5:2
Martinez - Bender 6:2
Schweinsteiger - Gundogan 7:2
Robben - Błaszczykowski 8:2
Mueller - Reus 9:3
Ribery - Grosskreutz 10:3
Mandzukić - Lewandowski 10:4

Największą różnicę na plus dla Bayernu widać w bocznych strefach boiska. Pary Alaba-Ribery i Lahm-Robben to obecnie najlepsze skrzydła świata. Imponująco może wyglądać zwłaszcza współpraca austriacko-francuska i to nie tylko ze względu na genialną formę i umiejętności Francuza. 20-letni Alaba gra niesamowicie i śmiało można umieścić go w czołówce lewych obrońców świata, ba, niektórzy widzą w nim już tego najlepszego. Jako ciekawostkę można podać, że Kuba Błaszczykowski jeszcze nigdy nie wygrał z Austriakiem pojedynku jeden na jeden, a okazji do tego miał już sporo.

Równie imponująco prezentuje się bawarska prawa strona. Będący w równie dobrej formie jak Ribery Arjen Robben i od lat najlepszy prawy obrońca świata Philipp Lahm tworzą niezwykle groźny duet. Dużym atutem współpracy holendersko-niemieckiej jest zgranie. Możemy być pewni, że w meczu finałowym na Wembley nie raz zobaczymy jak Robben podaje (jeżeli kogoś to dziwi to nadal naiwnie wierzy w słowa "ekspertów" którzy widzą w Holendrze tylko samoluba) do wbiegającego za plecy Lahma. 29-letni Niemiec dzięki m.in. takim akcjom ma już na koncie 17 asyst.

DOŚWIADCZENIE

Jeżeli kogoś ma przerosnąć stawka tego meczu to jest to tylko i wyłącznie Borussia Dortmund. Niemal każdy zawodnik Bayernu ma na swoim koncie już jeden lub dwa finały Ligi Mistrzów. Do tego dochodzi kilkukrotne uczestnictwo w Mistrzostwach Europy i Świata. Podobną różnicę widać u trenerów. Dla Juppa Heynckesa będzie to już trzeci finał Ligi Mistrzów, natomiast dla Jurgena Kloppa dopiero pierwszy (i zapewne nie ostatni).

To, że piłkarze Borussii nie potrafią wytrzymać presji widzieliśmy w Madrycie i w rewanżowym spotkaniu z Malagą. Pierwsze dwadzieścia minut na Santiago Bernabeu to była ogromna i przytłaczająca przewaga gospodarzy, którzy w sposób jasny tylko sobie nie zdobyli jednej czy też dwóch bramek. Podobnie było z Malagą, gdzie Borussia miała postawić tylko kropkę nad i i dobić osłabionego rywala. Nic z tych rzeczy. Piłkarze BVB zagrali przestraszeni rangą spotkania i tylko cud w ostatnich minutach pozwolił im na awans do półfinału.

Presja wynikała oczywiście z tego powodu, że podopieczni Kloppa w obu tych spotkaniach mieli więcej do stracania niż zyskania. Śmieszą mnie opinie, że Borussia podejdzie do meczu na Wembley zrelaksowana i mająca tylko coś do ugrania. Moje zdanie jest proste - jeżeli ktoś jest już w finale Ligi Mistrzów to może stracić i to bardzo wiele. Ten fakt na pewno jest w głowach piłkarzy Borussii.

MOTYWACJA

Jeżeli ktoś pamięta Michaela Ballacka to pewnie wie, że był on symbolem generacji niemieckich piłkarzy, którzy wiecznie byli drudzy (mowa o arenie międzynarodowej). Ilość przegranych finałów, czy półfinałów w wykonaniu byłego piłkarza Bayernu Monachium, Bayeru Leverkusen czy Chelsea Londyn jest ogromna. Do tej generacji należą też m.in. Bastian Schweinsteiger czy Philipp Lahm, a śmiało można by dodać do nich Francuza Riberyego i Holendra Robbena. Dla wszystkich piłkarzy Bayernu finał na Wembley to kolejna wielka szansa na sukces na arenie międzynarodowej.

"Endlich" (wreszcie, w końcu) to niemieckie słówko, którego bardzo często używają ostatnio piłkarze, kibice, trenerzy i włodarze Bayern Monachium. Chodzi oczywiście o końcowe zwycięstwo w Lidze Mistrzów. Finał na Wembley będzie dla Bawarczyków trzecią szansą w ciągu czterech ostatnich lat na spełnienie tego marzenia.

To wszystko sprawiło, że od sierpnia widzimy Bayern głodny, zmotywowany i pragnący sukcesów. To właśnie dzięki tej wielkiej ambicji Bawarczycy pobili niezliczoną ilość rekordów w Bundeslidze, przejechali się jak walec po wszystkich rywalach w Lidze Mistrzów i awansowali do finału Pucharu Niemiec. Te okropne dla Bayernu dwa ostatnie sezony spowdowały, że w Monachium urodził się prawdziwy potwór, który pragnie tylko jednego - pucharów.

Mamy koniec maja, a ten stwór dalej idzie po swoje i nie jest nawet lekko naruszony. Do potrójnej korony pozostały ekipie Heynckesa już tylko dwa spotkania. Jeżeli ktoś liczy, że Bayern odpuści na finiszu, albo że poczuje się zbyt pewny siebie to musi wiedzieć, że na takie coś nie ma szans. A jeżeli ktoś dalej się łudzi to musi pamiętać, że w Bayernie jest pewien człowiek, który na pewno do tego nie dopuści. Nazywa się on Matthias Sammer.

BRAK GÖTZE

Brak Mario Götze to ogromne osłabienie linii ofensywnej Borussii Dortmund. O nieobecności 20-latka i jego transferze do Bayernu można by napisać bardzo dużo. Najważniejszy fakt przed finałem jest jednak taki, że ten największy talent stulecia w Niemczech w barwach BVB na Wembley nie zagra. Dla BVB to bardzo zła wiadomość ponieważ trener Klopp nie ma żadnego wartościowego zmiennika. W miejsce młodego Niemca zobaczymy najprawdopodobniej Kevina Grosskreutza, któremu ambicji i woli walki odmówić na pewno nie można, jednak z umiejętnościami czysto piłkarskimi sytuacja wygląda już znacznie gorzej.

BAYERN WYGRAŁ Z BARCELONĄ

Każdy kto chciał w ostatnich latach wygrać Ligę Mistrzów musiał pokonać najlepszy klub XXI wieku. Bayern boleśnie się o tym przekonał. Najpierw porażka w finale z Interem, który w półfinale pokonał Katalończyków, a rok temu klęska z Chelsea, która też w półfinale pokonała Barcę. Teraz przed taką szansą stoją Bawarczycy, którzy Barcelonę zdemolowali jak nikt inny - 7:0, to był prawdziwy pogrom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz